11 kwietnia odbył się w Rzeszowie koncert zespołu Stare Dobre Małżeństwo. Grupa jak zwykle nie zawiodła i zagrała naprawdę rewelacyjny koncert. Przeczytaj naszą relację...
Relacja Kingi Nosal z 11 kwietnia 2006:
Licząca ok. 700 miejsc, sala rzeszowskiego kina "Zorza" o godz. 20 jak zwykle to bywa w przypadku koncertów SDM, została wypełniona do ostatniego miejsca przez miłośników "Staruchów". Byli i tacy, którzy w ostatniej chwili przypomnieli sobie o kupnie biletu, więc dostawiono im krzesła.
Musze przyznać, iż "Stare Dobre Małżeństwo" jest jak dobre wino. Im starsze - tym lepsze. Im dojrzalsze - tym mocniej uderza do głowy, a serce wprawia w szybszy rytm.
Każdy kto przyszedł na ten koncert z oczekiwaniem wzruszenia, swoistej nostalgii i przeniesienia się w niezwykły, czarowny świat poezji zapewne doświadczył tego wśród tak charakterystycznie brzmiących gitar, skrzypiec i ustnej harmonijki. "Staruchy" bowiem i tym razem dali z siebie wszystko w ponad 2-godzinnym występie. Rozpoczęli utworami dobrze wszystkim znanymi; "Sanctus", "Gloria", "Jak". Później swój koncert poświęcili twórczości 3-ch wieszczów i wiecznie żywego E. Stachury., mrocznej poezji J. Rybowicza oraz współpracującego z nimi od dawna A. Ziemianin, który również wlał swoje 5 minut na scenie, przemycając kilka wierszy ze swojego najnowszego tomiku. Wśród tych nowych utworów SDM znalazł się jeszcze: "A ona cicha jak zmierzchanie", który szczególnie zapadł mi w pamięci.
Oprócz cudownie nastrajającej muzyki i pięknych tekstów, w dobry humor wprawił sam wokalista zespołu - Krzysiek Myszkowski nieustannie żartując skracał dystans z publicznością, zachęcał do wspólnego śpiewania. Aż nie chciało się wracać z tej Krainy Łagodności do realnego świata. Zwłaszcza,że na koniec rozbrzmiały ballady jedne z najpiękniejszych i wszystkim dobrze znane: "Czarny blues o czwartej nad ranem", "Z miłością" czy "Opadły mgły, wstaje nowy dzień".
Po raz pierwszy jednak spotkałam się z tak ospała publicznością (choć głównie byli to ludzie młodzi), co niektórzy podśpiewywali pod nosem pojedyncze frazy, prawie niesłyszalne jak na taką liczbę osób. Strasznie również byłam zdziwiona, kiedy artyści schodząc ze sceny nie otrzymali owacji na stojąco. Tylko 4 osoby wstały (włącznie ze mną, aby z głębi serca podziękować za naprawdę wspaniały koncert - reszta widzów niestety nie odczuwała takiej potrzeby. Cóż, szkoda, bo być może gdyby ludzie inaczej zareagowali moglibyśmy w tym inny świecie pobyć jeszcze dłużej, ale tego już się nie dowiemy. Możemy mieć tylko nadzieję, że mimo wszystko, wkrótce znów odwiedzą Rzeszów.
Relacjonowała Kinga Nosal
foto:
sdm.art.pl
Osoby zainteresowane pisaniem relacji z wydarzeń kulturalnych mogą współpracować z naszym portalem poprzez wypełnienie
formularza kontaktowego.